
Strona główna
Gazetka
  Ostatni numer   Archiwum   Gazetka FloppyDisk   Gazetka CompactDisk   Historia   Skład redakcji   Kontakt
Wydarzenia
Nasza klasa
Nasi nauczyciele
Nasza szkoła
Galeria
Extra! |
 |
 |
 |
 |   Gazetka - Numer 19/99 |
 |
 |

Rozwiązania konkursów
Nagrodę za poprawne rozwiązanie niby-krzyżówki z numeru 18/99 otrzymuje Dominika Tkaczyk. Rozwiązaniem było hasło "katastrofa ekologiczna".
Rozlosowaliśmy także nagrody w naszym wielkim konkursie świątecznym. Oto lista:
Prawo do zamieszczenia w Gazetce jednej, bezpłatnej reklamy otrzymują Piotr Adacha, Piotr Nowaliński, Beata Kurcz oraz Łukasz Puskarczyk.
Po jednej małej paczce Crunchips dostaną Maciej Kiciński, Kristof Yanek oraz Paweł Pokładek.
Butelki Coca-Coli trafią w ręce Michała Jagieły oraz Łukasza Muchy.
Najcenniejszą chyba nagrodę - dożywotnią prenumeratę Gazetki - wygrał Michał Chapski.
Nasz konkurs budził kontrowersje i wiele osób nie było do końca pewnych, jakie są prawidłowe odpowiedzi. Przedstawiamy je więc poniżej:
Ad 1: nr 2 (większość osób wskazywała na nr 1, ale przecież to nie jest bombka choinkowa, tylko raczej... wybuchowa!
Ad 2: uznawaliśmy odpowiedzi "O" oraz "P". zależało to po prostu od tego, czy ktoś uwzględniał w "obliczeniach" literę "Ł"
Ad 3: Indukcja
Ad 4: oczywiście odpowiedź 1, nie wiemy czemu niektórzy sugerowali nr 3, być może z powodu jakichś błędów w druku...
Ad 5: nr 3 ( biedny renifer )
Ad 6: naturalnie "inne dziecko". Piotr Adacha nie zasłużył oczywiście na prezent, co najwyżej przysługiwała mu kara w postaci lektury Gazetki...
Ad 7: prawidłowe rozwiązanie powinno brzmieć "inna droga". Jak to, naprawdę chcieliście posłać Aichę na śmierć? Nieładnie, jak można się tak niehumanitarnie zachowywać... A fe! Tylko jedna osoba odpowiedziała prawidłowo ( nie był to Aicha, co jest chyba sporym zaskoczeniem, gdyż oznacza to, że ten chłopczyk nie ceni zbytnio swego życia)
Musieliśmy więc zniżyć próg do 5 rozwiązanych prawidłowo łamigłówek, by ktoś w ogóle wygrał!

Nasze święta
    Być może niektórych ciekawi, w jaki sposób święta oraz Sylwestra spędzą członkowie redakcji Gazetki. No cóż...
    Tradycyjnie już cała redakcja spotyka się na wspólnej wigilii w domu Pelagii Hszonżdż. Pani domu już kilka dni wcześniej dostaje od naczelnego urlop, aby przyrządzić świąteczne potrawy. Nie dopuszcza ona nikogo do swej kuchni, więc licho wie, co później trafia do naszych żołądków, ale przynajmniej nam smakuje. Facetom pozostaje więc tylko dokładne posprzątanie jej domu (1650 metrów kwadratowych powierzchni). Po posprzątaniu, do którego zużywamy 856 l wody, 22 butelki detergentów oraz 76 paczek szmatek (chociaż taniej byłoby używać starych majtek Howarda Cobry), zabieramy się za wspaniałą czynność, jaką jest ubieranie choinki.
    Ale najpierw trzeba choinkę zdobyć. Kupno nie wchodzi w grę, bo cała kasa idzie na sprzątanie. A więc cała trójka mężczyzn z redakcji idzie w nocy do lasu, gdzie po znalezieniu odpowiedniego drzewka następuje jego wyrwanie przez przypakowanego Ryszarda I. (lat 17, nie karany, kawaler), podczas gdy jego koledzy stoją z siekierkami na czatach, by pozbyć się ewentualnych świadków. Przy okazji można wybrać się nad rybny staw, gdzie przy pomocy prądu następuje odłowienie karpia (szkoda, że szlag trafia przy tym pozostałych 10000 karpi pływających w tym jeziorku). Następnie choinkę stroimy w bombki (takie fajne radzieckie czarne bombki z białym lontem). Na czubek idzie jeszcze czerwona gwiazda oderwana ze starego MIG-a z muzeum i choinka ubrana! Po mile spędzonych świętach ( choinka się pewnie znowu zjara, a Hołek znów połknie pół szkieletu ryby) każdy indywidualnie będzie przygotowywać się do Sylwestra.
   Howard Cobra lubi rozrywkę, a więc tę noc spędzi przebrany za punka na imprezie zorganizowanej przez skinów. Na pewno będą się świetnie razem bawili i "to" pozostanie dla Cobry niezapomnianym przeżyciem...
    Ryszard Iliop spędzi tę "szampańską" noc przed ekranem komputera w nadziei, że nie eksploduje on po zmianie daty. Są to oczywiście nadzieje płonne, bo Hołek już zadbał o umieszczenie w monitorze 5kg trotylu z zapalnikiem ustawionym na północ...
    Najciekawiej Sylwestra spędzi chyba Pelagia Hszonżdż, jednak nie będziemy opisywać tu szczegółów jej zabawy. Możemy jedynie zapewnić, że fotoreportaż z jej imprezy na pewno znajdzie się na rozkładówce "Twojego Weekendu"...
    A Jacek Hołysz? Po wieczornym dyżurze we "Flamingo" będzie pilnował, aby nie zgasł wielki piec, w którym pali się wszystkie Gazetki, by ich broń Boże nikt nie przeczytał...

Leader?
    Gazetka jest pisemkiem klasowym, więc nie wypada nam za bardzo oceniać w miarę poważnego przedsięwzięcia, jakim jest wydanie pierwszego numeru nowej, szkolnej gazetki. Jednak nowe pismo wzbudziło sporo kontrowersji, szczególnie w klasie IIIB...
    Chcemy więc poruszyć temat "Leadera" nie jako redaktorzy, ale jako zwykli członkowie naszej klasy, bo czujemy się oburzeni niektórymi stwierdzeniami sformułowanymi w ogólnoszkolnej gazetce.
    Zacznijmy od "pochwał". 2 złote za 10 stronicowe wydawnictwo nie jest wygórowaną ceną, chociaż jeśli porównać to z naszą Gazetką, to okazuje się, że kupując Leadera płacimy za jedną stronę lektury dwa razy więcej, niż w przypadku naszego pisemka! No cóż... W gruncie rzeczy nie mamy wiele do zarzucenia tematyce pisma, bo redaktorzy Leadera mają bądź co bądź "związane ręce" i nie mogą sobie pozwolić choćby na taką swobodę, jaką ma Gazetka, w której zamieszczenie niektórych, dosyć "gorących" artykułów i zdjęć umknie przeważnie płazem. I na pewno znajdzie się masa osób, które zainteresują się wynikami sportowymi uczniów, historią naszej szkoły czy nawet poezją. Gazetka szkolna nie może być tylko pisemkiem "jajcarskim" nabijającym się z wszelkich spraw, ale musi przynajmniej w ograniczonym stopniu pełnić funkcję edukacyjną i wychowawczą ( kurde, co my tu pleciemy?). Tego typu zadania Leader sumiennie wypełnia i tego się nie czepiamy.
    Ale jeśli ktoś bierze się za wydawanie szkolnej Gazetki, to powinien naprawdę dopracować szczegóły. Można darować literówki lub jakieś chochliki drukarskie. Tyle, że nawet najatrakcyjniejsza zawartość potrafi być skutecznie zubożona, gdy oprawia się ją w fatalną szatę graficzną. Nie chcemy być nieskromni, ale naszym zdaniem dwustronicowa Gazetka prezentuje się ładniej niż 10 stronicowy Leader. Oczywiście jesteśmy świadomi faktu, że to dopiero pierwszy numer, przygotowywany w pośpiechu, więc nie nabijamy się na razie z chaotycznego porozmieszczania artykułów i różnego rodzaju elementów graficznych. Czy ktoś pamięta pierwszy numer Gazetki? Wcale nie było lepiej!
    Ale nas najbardziej zbulwersował fakt komentowania sposobu prowadzenia kampanii wyborczej obecnego przewodniczącego szkoły, czyli Macieja Kicińskiego (z naszej klasy oczywiście). Autor (autorzy?) artykułu zarzucają nam niemoralne postępowanie podczas listopadowej kampanii. Przykład? Sprzedaż w sklepiku szkolnym tańszych pączków ze specjalnymi "flagami' reklamującymi Kitka. Ciekawe, co jest tutaj niemoralne? Czyżby "trafianie do gustu wyborców przez żołądek" było złym pomysłem? Naszym zdaniem było to pomysłem oryginalnym, na który jakoś nikt poza Kitkiem nie wpadł (ma chłopak żyłkę do takich spraw, nie ma się co spierać!).
    Otwarcie przyznajemy, że nasza redakcja bardzo aktywnie uczestniczyła w kampanii wyborczej Kitka. Plakaty z profesorem Witowskim, panem Woźnym oraz setki małych karteczek "Ten przedmiot głosowałby na Kitka" to właśnie nasza sprawka. Zarzuca się nam, że nasza kampania przypominała praw-dziwą walkę, jak w przypadku prawdziwych wyborów. Dziękujemy za komplement! Zarzucano nam (nie tylko w Leaderze, także na łamach listu otwartego wywieszonego krótko po wyborach w gablotce), że jesteśmy tylko demagogami bez żadnego programu wyborczego...
    Prawda jest taka, że jeśli ktoś naprawdę chce dziś wygrać wybory i coś znaczyć, musi się niestety uciekać do różnego rodzaju forteli. Po co kandydaci mają składać różnego rodzaju obietnice, jeśli wiadomo, ze tak naprawdę niewielka ich część może zostać spełniona, bo w szkole "rządzą" nauczyciele, a nie uczniowie. Bardzo trudno jest się przebić z jakąś nową propozycją, głównie dlatego, że są to przeważnie pomysły poprawiające sytuację uczniów, ale godzące w byt i prawa nauczycieli. A żaden normalny człowiek nie zgodzi się bez walki na odebranie przysługujących mu przywilejów. Kandydat nie ma więc co obiecywać, jeśli che grać fair wobec swych wyborców.
    Podczas kampanii szare myszki przegrywają. Szansę mają tylko Ci, którzy zaskoczą oryginalnością oraz intensywnością "atakowania" wyborców. Dlatego pierwsze i drugie miejsce zajęły osoby z najciekawszymi kampaniami. Wątpimy, czy kiedykolwiek w historii tej szkoły plakaciki wyborcze można było znaleźć na podłogach, parapetach a nawet śmietnikach czy sedesach! Wyborca czuł się przez naszą kampanią osaczony i o to właśnie chodziło. Rozsądnie myślący ludzie (a tych jest chyba w szkole większość) wiedzieli, że skoro wszyscy kandydaci mają nikłe szanse na zrealizowanie jakichkolwiek obietnic, to trzeba wybrać kogoś, kto chociaż zadał sobie trud, by poważnie potraktować wybory. My wyborów nie zlekceważyliśmy, niektórzy kontrkandydaci też się popisali inwencją, ale o sukcesie Kitka zadecydowało chyba natężenie prowadzonych działań. Nasza kampania była naszym zdaniem najbardziej sugestywna (no bo jak można nie uwierzyć w to, co mówi parapet albo sedes?).
    W takiej sytuacji doprawdy trudno nam zrozumieć, jak to się dzieje, że Leader, który jest "dzieckiem" nowego samorządu, próbuje podkopywać reputację osobie, która choć nie należy do jego redakcji, jest formalnie "zwierzchnikiem" tego pisma. Bardzo ciekawe... Wspaniale świadczy to o kulturze redaktorów Leadera, nie ma to jak "podkładanie świni" przewodniczącemu, który bardzo zabiegał o powstanie pisemka...
   Nie mamy się naprawdę czego wstydzić, wygraliśmy, bo potrafiliśmy działać z wyobraźnią, wiedzieliśmy jak przekonać szkolnych wyborców.
    Jedynym wytłumaczeniem takich działań redaktorów Leadera jest chyba straszliwa zazdrość. Bo jest czego zazdrościć! Nie każdy ma tak ciekawe i oryginalne pomysły, nie każdemu przyjdą na myśl takie nietypowe rozwiązania. Powinniśmy się cieszyć, że na czele samorządu stoi chłopak z głową. Bo skoro on potrafił odpowiednio zadbać o swój "byt", to na pewno będzie potrafił wypełniać swe obowiązki jako przewodniczący naszej szkoły...
PS: Wiemy, ze nie wszyscy przepadają za klasą IIIB, ale to nie powód by pomijać nas w Leaderze w statystykach dotyczących średniej na koniec roku. Zajęliśmy drugie miejsce!!!

Andrzej Mleczko

|
|